Zielony zakątek


"Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko"
Albert Einstein

Thursday, June 09, 2005

...

- Ależ to przecież dama. Nie możemy jej tak po prostu zabić.
- Może powinniśmy się najpierw spytać pani: co szanowna pani na to? Rozumiem zasady, które nas obowiązują, jako ludzi dobrych manier, lecz okażmy trochę zrozumienia dla sytuacji. Nie uważa pani, że bez męża będzie jej trochę smutno, nieco nudno i będą się jej przykrzyć deszczowe popołudnia? Osobiście proponowałbym rozwiązanie najprostsze. Co prawda została mi tylko jedna kula, lecz ci biedacy na ulicy mogą przecież poczekać. W końcu czego się nie robi dla dam...

- Tatusiu, pojedziemy dziś na piknik, tak jak obiecałeś?
- Oczywiście, jak mógłbym zawieść moją córeczkę? Będziemy tylko musieli uważać na drodze. Dziś rano wybuchła wojna i mogliby nam zepsuć zabawę.

- Dzień dobry, czego pan sobie życzy?
- Przyszedłem pana zabić. Mamy wojnę.
- Ach, to. Tak, czytałem w gazetach. Mógłby pan jednak chwilę poczekać? Mamy właśnie z żoną jej przyjęcie urodzinowe – byłaby niepocieszona. Ale przecież... niech pan wejdzie, poczęstuje się, odpocznie. Jest pan na pewno zmęczony po całym dniu. Proszę, proszę...
- Wie pan, z wielką przyjemnością, ale śpieszę się. Obowiązki wzywają. Przykro mi.
- Kochanie, kto któryś z nich? Powiedz mu, żeby przyszedł jutro.
- Może więc pan przyjdzie jutro? Sobotnie przedpołudnia zwykle spędzam w domu.
- Niech będzie. Do jutra zatem. Proszę przekazać uszanowania żonie.

- Gdzież się podziewa ten Jan? Przecież mieliśmy pójść do teatru. Nie mówcie mi, że zapomniał.
- Może go zabili?
- Możliwe. Może więc ty wybierzesz się ze mną, po co ma się bilet zmarnować...

- Wiesz, nigdy nie myślałem, że zabijanie może dawać tyle satysfakcji. Patrz na tych wszystkich ludzi, bawią się jak dzieci.
- Chociaż to nam się należy. Żyć nie potrafiliśmy szczęśliwie, to przynajmniej umierać będziemy z uśmiechem.

- To co, panowie, po jednym?
- Byle prosto w serce.
Barman podał posrebrzane pistolety.

- Babciu, a jak babcia zapatruje się na to wszystko?
- Na co?
- No, na wojnę.
- Ja jestem stara, nie rozumiem tych nowych mód. Ta dzisiejsza młodzież...
- Co babcia, przecież dziadek też wybiegł na ulicę, rano widziałam jak czyścił swój stary pistolet.
- Już od dawna mu powtarzałam, ze zdziecinniał na starość.
- Ale może babcia chociaż spróbuje.
- Dziecko, ja za stara na takie dziwactwa.
- Niech babcia trzyma, proszę. Odbezpieczony. Otworzę okno, nawet się babcia nie będzie musiała z fotela ruszać. Widzi babcia tych ludzi? A może ta para się babci bardziej podoba?
!
- Widzi babcia, jakie to proste.
- Ależ to nieestetyczne. Teraz się będą przechodnie potykać.
- Niech się babcia nie martwi, żyjemy przecież w cywilizowanym kraju, wśród dobrze wychowanych ludzi. O, już jacyś mili panowie sprzątają i nie ma ani śladu. Widzi babcia, że to wcale nie jest takie głupie.

- Słyszałaś, co się stało z Markiem?
- Co?
- Powiesił się w łazience.
- Rany boskie, co za egoista! Zawsze twierdziłam, że ci Rohmerowie to szemrani ludzie. Aż w głowie się nie mieści, że ktoś mógłby tak samolubnie pozbawić innych prawa odebrania mu życia. Zupełnie, jakby należało do niego.

- Mamo, Anna podcięła sobie żyły w moim pokoju!
- Ile razy powtarzałam... Zachlapała ci pościel? I pewnie znowu będę musiała szorować podłogę...? Będziesz mi przeszkadzać, Mario, idź pobawić się na dworze, rewolwer tatusia leży na komodzie.

- Nudzi mnie to.
- Jak to?
- Tak po prostu, nie lubię zabijać. I po co to wszystko?
- Co po co? Nie rozumiem, czemu się dziwisz. Jak przychodzi wiosna to też masz pretensje, czemu jest ciepło, bo przecież jeszcze niedawno leżał śnieg? Idź się leczyć. Wszyscy wiedzą przecież: przeludnienie, ludzie są nieszczęśliwi, mają problemy. Tak trzeba. Nic na to nie poradzisz, choćbyś chciał.
- A jeśli naprawdę zechcę?
- A potrafisz powstrzymać słońce żeby nie wzeszło o świcie?

Kochana!
Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Tu, gdzie jestem, sprzedają piękne rzeczy, kupiłem więc jedwabną chusteczkę dla naszego maleństwa, i srebrny nóż dla nas. Kazałem na nim wyryć twoje inicjały. Może znów będziesz się dąsać, że ulegam nowatorskim zwyczajom, ale zrozum, epoka, w której się urodziliśmy, odeszła, pomyśl o tym, a pojmiesz, że nie mamy wyjścia. Zresztą, nie trzeba się smucić. U was, na prowincji pewnie jeszcze nie wiedzą, że w istocie nie ma czym. Uwierz mi, przecież kocham cię i zrobię wszystko dla naszego wspólnego szczęścia.

Nie musisz się niczym martwić, wszystko już obmyśliłem. Pamiętasz zakątek nad rzeką, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy? Założysz tę sukienkę, którą wtedy miałaś na sobie, Dianę ubierzemy w tę białą, mam nadzieję, że z niej nie wyrosła. Czekaj tylko mojego powrotu, dbaj o siebie i nie wychodź zbyt często z domu. Przecież wolisz mieć żyły otwarte nożem z ukochanej ręki niż serce kulą z pistoletu jakiegoś uprzejmego niewątpliwie, ale nieznanego człowieka...?

Całuję,
...

Ten tekst jest stary i niektórzy go znają, ale wciąż mi się podoba.

3 Comments:

At 10:10 PM, Blogger Bluegirl said...

Miłka my master:)

 
At 9:05 AM, Anonymous Anonymous said...

... Poszedłem szukać mojej szczęki - zaraz wracam ...

 
At 10:40 AM, Blogger Milka said...

:)

 

Post a Comment

<< Home