Satu
W tym momencie bajka powinna się zakończyć. Księżniczka postanowiła, że lepiej nie mówić dzieciom wszystkiego, by zachowały wiarę w świat i miały o czym marzyć. Opuszkami wysmukłych białych palców pogładziła pustą kartę, chcąc odwlec nieunikniony moment, ukraść jeszcze kilka chwil złudzeń i fałszywych nadziei, choć pióro zanurzone w butelce z inkaustem wymownie zaznaczało swoją obecność, czekając niczym cierpliwa śmierć. Sadystyczna chęć pobawienia się jeszcze chwilę ze skazaną na stos ofiarą, czy też może miłosierne pragnienie podarowania jej odrobiny życia kazały księżniczce przewrócić wstecz parę kart starego herbarium. Okrągłe czerwone litery zaczynające opowieść gdzieś pomiędzy belladoną a cykutą przynosiły jej wspomnienie tych dni, jakże zupełnie odmiennych od smutnego dziś, dni pełnych wypieków na twarzy i dziecięcej jeszcze radości z dostąpienia arkanów sekretnej wiedzy, dni ciepłego uśmiechu starej zielarki, owych dni, kiedy zawiał północny wiatr, przygnawszy ze sobą podróżnych z dalekiego kraju.
Nie mogła powiedzieć, że nie przeczuwała wtedy potęgi, z którą przyszło jej się zetknąć, mimo wszystko beztrosko zabrała się do zabawy, pokładając dziecięcą ufność w opiekę dorosłych, którzy zawsze uchronią przed czyhającym złem. A niewinne zabawy potrafią być groźne w skutkach. Dziś zamykała księgę i odkładała pióro, by pozwolić mu służyć komuś innemu w lepszej sprawie, wciąż nie rozumiejąc sił natury, do których klucz nieopatrznie posiadła.
To wszystko nie powinno było się wydarzyć. To nie była dobra bajka. A uczucia... chowa się je do szklanych szkatułek i pielęgnuje każdego dnia, a nie porzuca jak niemowlęta pod drzwi nieznanego domu. Niemowlęta, którym towarzyszyło się gładząc czule brzuch przez długie miesiące, lecz które znudziły się po pierwszych tygodniach od przyjścia na świat.
Ujęła pióro i atramentem koloru krwi, drżącą ręką dopisała: „... i żyli długo i szczęśliwie”. Żal, że tym kłamstwem i zgrabnym wykrętem pieczętuje swoje dziewczęce marzenia, żal, ale i poczucie spełnionego obowiązku. Bo jakże mogłaby napisać o długich milczących dniach pełnych łez, rozstań, zeschłych jesiennych liści i umierających ptaków? O tym dzieci absolutnie nie mogły się dowiedzieć.
Jeszcze kwestia czarodzieja. Trzeba mu będzie powiedzieć, że teatr się skończył, że czas spakować pacynki do pudełka i wyruszyć znów na poszukiwanie innych miast, innej publiczności, by opowiedzieć jej trochę inną historię. Bez żalu. Życie toczy się dalej, a nie wszystkie figury szachowe rozpoczynają grę zwycięską.
Tylko może być mu na początku ciężko zrozumieć.